Po wyrzuceniu z PAPu imałem się różnych zajęć. Nie traciłem jednak kontaktu z komputerami. Zagnieździłem się w gościnnym pokoju Jacka Maryana i Jurka Łowińskiego w Instytucie Telekomunikacji Politechniki Warszawskiej. Przesiadywałem u nich zresztą już wcześniej. Przez Jacka Maryana poznałem legendę – inżyniera Jacka Karpińskiego, twórcę komputera K202 oraz Stefana Bratkowskiego – oficjalnego dysydenta i późniejszego prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Inżynier Karpiński udostępnił nam system uruchomieniowy z procesorem firmy Zilog Z-80. Ten procesor miał rozszerzoną w stosunku do Intela 8080 listę instrukcji. Programy napisane na 8080 mogły być zatem uruchamiane na Z-80. Cudowna sprawa. Stosunkowo niewielkim nakładem pracy mogłem rozbudować mój makroasembler i dostosować go do rozszerzonej listy instrukcji. Mówi się prosto, ale praca była bardzo żmudna. Aby podłączyć do płytki inżyniera Karpińskiego napęd dyskietek trzeba było wczytać z taśmy perforowanej drajwer. A żeby wczytać – należało za każdym razem przy uruchomieniu ręcznie wpisać sekwencję programu odwracającą bity. Robiłem to tyle razy, że zapamiętam do końca życia: CD C6 E6 2F CB BF 57 C9. Przez czas jakiś używałem nawet tej sekwencji jako swojego tajnego hasła.

Dzięki napisanemu również przeze mnie disasemblerowi zamieniłem kod binarny programu płytki uruchomieniowej Z-80 na zrozumiałe dla człowieka instrukcje. Pozwoliło to wykorzystać spore kawałki programu w konstruowanym mikrokomputerze. Wspólnie z kolegami budowaliśmy dla Instytutu Telekomunikacji komputer o wdzięcznej nazwie „Zupak”. Na płytkach uniwersalnych okablowaliśmy za pomocą połączeń owijanych procesor, pamięć oraz interfejsy do urządzeń peryferyjnych. Napisany przeze mnie BIOS, pozwolił uruchomić standardowy, jak na owe czasy system operacyjny CPM-80. Doświadczenia zdobyte przy obsłudze tego systemu bardzo mi się przydały w późniejszym okresie. CPM był bowiem bardzo podobny do DOSa –znanego z komputerów PC.

Instagram