Komputery były przez prawie całe dorosłe życie moja pasją. Początkowo nic tego nie zapowiadało. Od najmłodszych lat zawzięcie majsterkowałem. Rozkręcałem wszystko, co tylko się dało. Mój dziadek miał często ze mną problemy. Kiedyś rozkręciłem dwie naprawione maszyny do szycia. Dziadek zamiast zafundować mi lanie rozmarzył się i powiedział: dać takich dwóch – to przez dzień i samochód by rozkręcili.

Byłem postrachem znajomych, do których rodzice mnie zabierali. Dzieciaki znajomych miały oczywiście zabawki, a ja koniecznie chciałem te zabawki naprawiać. Nie muszę dodawać, że zabawki przed moją wizytą były sprawne. Oczywiście na rozkręcaniu się kończyło. Potem przed moim przyjściem zabawki były skrzętnie chowane, żeby ograniczyć szkody.

Później robiłem rzeczy działające. Kilka bardziej udanych pamiętam. Z kawałka grubej deski wydłubałem żaglówkę,  z resoru zrobiłem trzydziestocentymetrowy nóż. Rączka była z rogu jelenia, a pochwa skórzana. Z grubej rury skonstruowałem samopał kalibru 15,6 mm. Pociski odlewałem z ołowiu, zapalnikami były naboje od straszaka, a proch robiłem sam. Mimo to jakoś udało mi się przeżyć.

Potem do komputerów był już tylko krok. Zająłem się elektroniką analogową. Wykonałem ów krok przechodząc na elektronikę cyfrową. I tak mi już zostało. Stopniowo układy stawały się coraz bardziej skomplikowane i lutownicę zamieniłem na klawiaturę. Krótko mówiąc hardware przeszedł w software.

Instagram