Kiedy front zbliżał się od wschodu strach padł na wszystkich. Wiadomo – nadchodzi zwycięska armia radziecka. Dziadek większość swojego dobytku zakopał w ogrodach. Część koło rozebranego domu w Ochrymach, część w pożydowskim ogrodzie w Narewce. Rodzinę zapakował na wóz i pojechał w las. Wynalazł wysepkę otoczoną ze wszystkich stron mokradłami. Siedzieli tam tydzień bez ognia, żeby dym nie zdradził obecności ludzi. Babcia na wszelki wypadek usmarowała moją mamę sadzą, wsadziła jedną poduszkę na podbrzusze, z drugiej zrobiła garb. Салдатаў jednak i tak ich znaleźli. Zabrali konie, krowy, resztki jedzenia i tylko dzięki babcinej przezorności, mamy nie zgwałcili.

Rodzina wróciła do Narewki piechotą. Zastali ogród rozkopany. Z domu także zniknęło wszystko, co nadawało się do użytku. Nie było czego, na czym ani czym jeść. Dziadek tym razem stracił wszystko poza gruntem i rozebranym domem w Ochrymach. Po wybuchu wojny diabli wzięli papiery wartościowe i z wiadomych względów żydowskie weksle. Dziadek miał jednak fach w ręku i głowę na karku. Wkrótce odbudował warsztat i zapełnił go maszynami. Przed wypadkiem w 1959 roku miał dwie tokarnie, parę silników spalinowych do ich napędu, bormaszynę, piec do topienia metali na odlewy i inny drobny, ale niezbędny w warsztacie sprzęt. Gospodarstwo zyskało inwentarz, młocarnie, krajzegi, wóz z gumowymi kołami. Dziadek szpanował zaś motocyklem.
 

Instagram