Znaliśmy się od ponad 40 lat, bo z moją żoną – Olą pod koniec lat siedemdziesiątych doszlusowaliśmy do nielegalnego pisma Robotnik, w którym Henio wraz z Ludką grał pierwsze skrzypce. Kontakty rozluźniły z chwilą powstania Solidarności. Wtedy można było już działać legalnie. Po transformacji 1989 ostatni raz widzieliśmy się w końcu czerwca, na dwa miesiące przed Jego śmiercią. Na przestrzeni lat widywaliśmy się okazjonalnie i od czasu do czasu odwiedzaliśmy się nawzajem.

Henia zapamiętam jako działacza KORu – takiego, jakiego poznałem. Tytan pracy, zawsze zaangażowany, człowiek prawy. Henio nie przechodził obojętnie obok żadnego napotkanego człowieka. Pomagał również mnie. Pomimo ciężkiej choroby do końca myślał jak naprawić kraj w którym żyjemy, nie oddać całkowicie populistom, odzyskać nieco władzy dla ludzi nie myślących wyłącznie o własnych korzyściach i słupkach sondażowych.

Na pogrzebie spotkali się opozycjoniści z lat 70, działacze podziemia solidarnościowego lat 80 i politycy aktywni po roku 1990. Był Prezydent Warszawy, Rzecznik Praw Obywatelskich i parlamentarzyści KO. Nie zauważyłem natomiast przedstawicieli władz szczebla państwowego. Małość wobec człowieka wielkiego.
 

Instagram