Pod koniec lipca 2014 pojechałem przez Kraków do Szczyrku zabrać rodzinę z wakacji. Dużo szosy, autostrada i dwupasmówka. Warunki do wypalenia DPFa idealne, ale jednak się nie wypalił. 1 sierpnia w drodze powrotnej tuż za Szczyrkiem zapaliła się kontrolka silnika, zaczęła migać sprężynka i spadła moc. Zatrzymałem się w Bielsku Białej i sprawdziłem kody usterek. Programik w telefonie pokazał P242F, czyli zapchany DPF. Skasowałem kod. Kontrolka zgasła, ale od razu po ruszeniu znowu się zapaliła. Postanowiłem jechać dalej. Za Rawą Mazowiecką moc silnika zaczęła spadać jeszcze bardziej, silnik zgasł i nie dał się uruchomić. Wyciągnąłem komputer i włączyłem FORScan. Oprócz P242F było parę innych błędów. Skasowałem, ale nic nie pomogło. Trafiła się laweta, która dowiozła samochód pod dom.
 
Pod domem na spokojnie odczytałem parametry. Różnica ciśnień na DPFie przy próbie odpalenia silnika jest nieprawdopodobnie duża. Zadziwiające, że obciążenie sadzą zerowe. Ostatnio filtr cząstek stałych przepalał się na szosie katowickiej w połowie lutego 2014 przy stanie licznika 213 195. Aktualny przebieg 219 782. Przy próbie odpalenia gasł po 1-2 sekundach. Czuć było lekki smród.
 
W sobotę 2 sierpnia usiadłem na Internecie i szukałem rozwiązania. Najbliżej, bo także w Warszawie i to na dodatek na Ursynowie FeuVert oferował czyszczenie filtra cząstek stałych za 350 zł. Zapisałem się na najbliższy możliwy termin – poniedziałek. Potem na wszelki wypadek zapytałem jak to robią. Okazało się, że wstrzykują przez otwór po sondzie jakiś preparat. Jak nie pomoże to procedurę ponawiają i tak aż do skutku. Za każdym razem kolejne 350 zł. Dałem sobie spokój. Inną opcja było wymontowanie filtra i wysłanie do http://www.eurovat.info.pl/. Miało kosztować 500 zł. Napisałem maila z opisem sytuacji. Odpowiedzieli, że chętnie wyczyszczą za 500 zł netto.  Jak się doliczy VAT, kuriera w obydwie strony, koszty pobrania wyjdzie 700 zł. Też zrezygnowałem, ale głównie dlatego, że w piątek 8 sierpnia miałem rodzinką zawieść na drugą część wakacji, nad morze. Było to nierealne.
 
Tak, czy inaczej znajomy mechanik wymontował DPFa. Zajrzałem w ciemną czeluść i wszystko stało się jasne. Otwory były na amen zapchane sadzą. Zostały kanaliki pół milimetra średnicy. Samochód rzeczywiście nie miał prawa jeździć. Na forum http://mondeoklubpolska.pl/ wyczytałem o preparacie DPF Flushing Liquid sprzedawanym przez www.motochemica.pl. Powinna mi się zapalić czerwona lampka, bo była promocja. Byłem zdesperowany i się nie zapaliła. Potem sprzedawca kazał mi kupić dwa litry, bo ponoć jeden to za mało. Za drugim razem lampka też mi się nie zapaliła. Dziesięć litrów także by było za mało, bo w moim przypadku ten preparat w ogólne nie poskutkował. Po 10 godzinach moczenia z 2 litrów wyciekło z DPFa najwyżej szklanka – i to czystego płynu. Cała sadza została.
 
Popędziłem do marketu i kupiłem płyn do mycia szyb kominkowych i przejściówkę do instalacji gazowych. Z kawałka sklejki, dętki rowerowej zrobiłem „przyrząd technologiczny”, do którego podłączyłem wąż od prysznica. DPF traktowany płynem do kominków oraz wodą z kranu puścił wreszcie nieco sadzy, ale znakomita większość została. Zrobił się czwartek. Na forum poczytałem o myciu Karcherem. Tyle, że kupować urządzenia do jednorazowego użytku jakoś mi się nie spieszyło. Na szczęście znalazłem wypożyczalnię na Tanecznej (Zielony Ursynów). Nie był to Karcher, ale Makita. Znakomita zresztą i za rozsądną cenę – 50 zł doba. Za pomocą myjki ciśnieniowej i resztki płynu do kominków wypłukałem prawie całą sadzę.
 
Znajomy mechanik założył filtr do samochodu. Auto odpaliło, ale błąd P242F ciągle się pojawiał i silnik był wołowaty. Ciśnienie różnicowe na DPFie na wolnych obrotach zmalało do 2 kPa, natomiast zapełnienie sadzą wskazywało 200%. Na szczęście pojawiła się nowa wersja programu FORScan. Ta miała narzędzia diagnostyczne, nawet z inicjacją statycznego wypalania DPFa. Zresetowałem zapełnienie sadzą. Błąd zniknął, zapełnienie sadzą spadło do 0%. Żeby sprawdzić, jak auto się sprawuje z podłączonym komputerem pojechałem autostradą z Ursynowa w kierunku Błonia. Starałem się utrzymywać obroty powyżej 2 500. Wskaźnik sadzy najpierw stopniowo doszedł do 125%, potem spadł do 50%. Ciśnienie różnicowe przy większych obrotach dochodziło do kilkunastu kPa, potem zmniejszyło się do paru. Mój wniosek – resztki sadzy stopniowo się wypalały, chociaż bez „procedury”.
Następnego dnia bez stresów pojechałem z rodzinką nad Bałtyk. Nad morzem znowu podłączyłem komputer. Zapełnienie sadzą – zero, ciśnienie różnicowe na wolnych obrotach – zero. Nie musicie wymontowywać DPFów. Myjka ciśnieniowa jest naprawdę świetnym rozwiązaniem. Upaskudzi się człowiek strasznie, ale efekt rewelacyjny. Polecam!

Instagram