Po doświadczeniach z akademią w senacie ostrożnie podchodziłem do zaproszeń na kombatanckie uroczystości. Do pałacu kultury jednak poszedłem. Zaczęło się od koncertu. Standardowa nuda. Jakiś „bard Solidarności” przygrywa sobie na gitarze i podśpiewuje. Ja mam słuch dobry - wiem kiedy grają. Wtedy nie byłem jednak pewien.

Potem na estradzie pojawiła się Tosia z zespołem. Nigdy nie byłem na żadnym jej koncercie. Za każdym razem, gdy wypuszcza płytę dostawaliśmy egzemplarz. Śpiewała w domu przy okazji, na imieninach itd. Fajnie bywało. Jej repertuar dobrze znałem.

Oniemiałem. Aparatura, nagłośnienie, zespół. Głos Edyty Geppert brzmiałby przy Tosi mizernie, matowo i piskliwie. Od tamtej pory z pełnym szacunkiem na nią patrzę. Nawet PiSowe sympatie jej wybaczam. Szkoda tylko, że ogranicza się do „katolickiego” repertuaru. A najbardziej lubię http://www.youtube.com/watch?v=2KhS_ArouVs. Niestety, w nagraniu z youtube brzmi blado.

W ogóle wieczorek kombatancki owocny był. Udało mi się zamienić parę słów z Leszkiem Moczulskim. Podchodzę do niego i zagajam: Sarata jestem – pański zięć. Nieuświadomionym wyjaśniam, że moją pierwszą żoną była Magda – jego córka. A swojego teścia nigdy przedtem na oczy nie widziałem. Biedaczek nadal nie utrzymuje ze swoją córką kontaktów. Owszem, śledził co się z nią działo przez wszystkie lata. Dowiedziałem się, że Magdusia została już babcią. Ale ojcu odejścia od matki nie wybaczyła. Może nie wie, że ubecja mocno się nad tym napracowała. Kobiety to są mściwe bestie…

Instagram