W tym miejscu dołączam fragment zaczerpinętej ze strony http://www.sppw1944.org/index.html?http://www.sppw1944.org/relacje/relacja29.html relacji Marka Tadeusza Nowakowskiego ps. "Abba" z kompanii "Lawa" . Być może autor spotkał mojego ojca. Uzbrojenie i liczebność oddziałku na to wskazuje.
Odbiliśmy od szosy i posuwaliśmy się dalej szukając zasłony w licznych kopach snopów. Niedaleko fortu, który majaczył przed nami, natknęliśmy się na grupę chłopców, chyba naszych rówieśników, idących pod wodzą podchorążego uzbrojonego w pistolet kalibru 7,65. Była to jedyna broń jaką posiadał ten oddziałek, nie licząc kilku "sidolówek" (były to granaty produkcji podziemnej wyglądające jak naczynie do przechowywania płynu "Sidol" służącego do mycia naczyń). Powiedzieli nam, że są z 74 pułku piechoty i mieli brać udział w szturmie na Okęcie, ale szturm odwołano. Teraz chcieli przedostać się do Lasów Kabackich. "Polny" powiedział, by do nas dołączyli, na co chętnie przystali widząc dobrze uzbrojony oddział pod dowództwem oficera.
Postanowiliśmy, wiedząc, że szturm na lotnisko jest odwołany przebić się za Warszawę do Lasów Kabackich lub Kampinosu. Liczyliśmy, że może "Lawa" zrobi to samo. Mieliśmy dwie możliwości: albo iść na Służewiec, albo na Raków. Wybraliśmy Raków. Przeskoczyliśmy al. Żwirki i Wigury i posuwaliśmy się w kierunku szosy Grójeckiej. Kiedy znaleźliśmy się mniej więcej w połowie drogi, na otwartym ściernisku, raptem oświetlono nas rakietami i otwarto w naszą stronę silny ogień z karabinów maszynowych znajdujących się gdzieś na prawo od nas. Przypadliśmy do ziemi, ale chłopcy z oddziału, który do nas i dołączył nie słuchając rozkazu "padnij" zaczęli podrywać się i biec przed siebie, ściągając na siebie ogień. Strzelanina przeniosła się w stronę Grójeckiej i w tamtą stronę zaczęto strzelać rakiety. Wolno, skokami, wycofaliśmy się w stronę al. Żwirki, i przeskoczywszy ją skierowaliśmy się w stronę Służewca.
Odbiliśmy od szosy i posuwaliśmy się dalej szukając zasłony w licznych kopach snopów. Niedaleko fortu, który majaczył przed nami, natknęliśmy się na grupę chłopców, chyba naszych rówieśników, idących pod wodzą podchorążego uzbrojonego w pistolet kalibru 7,65. Była to jedyna broń jaką posiadał ten oddziałek, nie licząc kilku "sidolówek" (były to granaty produkcji podziemnej wyglądające jak naczynie do przechowywania płynu "Sidol" służącego do mycia naczyń). Powiedzieli nam, że są z 74 pułku piechoty i mieli brać udział w szturmie na Okęcie, ale szturm odwołano. Teraz chcieli przedostać się do Lasów Kabackich. "Polny" powiedział, by do nas dołączyli, na co chętnie przystali widząc dobrze uzbrojony oddział pod dowództwem oficera.
Postanowiliśmy, wiedząc, że szturm na lotnisko jest odwołany przebić się za Warszawę do Lasów Kabackich lub Kampinosu. Liczyliśmy, że może "Lawa" zrobi to samo. Mieliśmy dwie możliwości: albo iść na Służewiec, albo na Raków. Wybraliśmy Raków. Przeskoczyliśmy al. Żwirki i Wigury i posuwaliśmy się w kierunku szosy Grójeckiej. Kiedy znaleźliśmy się mniej więcej w połowie drogi, na otwartym ściernisku, raptem oświetlono nas rakietami i otwarto w naszą stronę silny ogień z karabinów maszynowych znajdujących się gdzieś na prawo od nas. Przypadliśmy do ziemi, ale chłopcy z oddziału, który do nas i dołączył nie słuchając rozkazu "padnij" zaczęli podrywać się i biec przed siebie, ściągając na siebie ogień. Strzelanina przeniosła się w stronę Grójeckiej i w tamtą stronę zaczęto strzelać rakiety. Wolno, skokami, wycofaliśmy się w stronę al. Żwirki, i przeskoczywszy ją skierowaliśmy się w stronę Służewca.
Tweet