Moja kariera w firmie Karen nie trwała długo. Razu pewnego przyjechał z USA właściciel i pojedynczo przepytywał pracowników. Byłem ostatni w kolejce. Miałem asa w rękawie. Z kolegą z POLONu – Mietkiem Henkelmanem zaprojektowaliśmy płytkę RAM-DISKu do komputera PC. Miało to pojemności zaledwie 2 MB, ale znacznie przyspieszało pracę na przykład z bazami danych. Ja zaprojektowałem schemat i napisałem driver, Mietek zaprojektował płytkę drukowaną. Właściciel Karenu nie był jednak ani trochę zainteresowany hardwarem i musiałem poszukać innej roboty.

Trafiła się w Hector Computer Studio. Prowadzący je – Włodek Łuksza sprowadzał z Tajwanu części komputerowe, a pracownicy głównie z pomocą śrubokrętów montowali te części w samodziałowych obudowach – tworząc potworki, które jednak działały. Nie w ciemię bity sam również zacząłem handlować. Podarowane przez ojca $200 zainwestowałem w kupno pamięci. Pieniądze posłałem koledze z Artonu, który zdążył wyjechać do USA. On z kolei przesłał je na Tajwan. Chińczyk przysłał pamięci na adres mojego ojca, który mi je podarował. Dzięki tej kombinacji nie zapłaciłem grosza podatku i zarobek na czysto wyniósł więcej, niż moja roczna pensja.

Numer z darowizną powtarzałem jeszcze parę razy. Raz obdarowałem babcię, innym razem mama obdarowała mnie. Wszystko było legalnie bezpodatkowe. Utuczony na handlu z Chińczykami zapragnąłem się usamodzielnić, co też wkrótce nastąpiło.

Instagram