Po odsiadce w internacie i krótkim epizodzie w Zakładach Aparatury Elektronicznej POLON zatrudniłem się w PZ Arton. Firma miała siedzibę w Pułtusku, ale nigdy tam nie dotarłem. Z właścicielem – Libańczykiem spotykałem się w hotelu Solec, gdzie znajdowało się biuro firmy. Inkasowałem miesięczne wynagrodzenie i to był mój jedyny wkład pracy przez parę miesięcy. Niestety, później właściciel odkrył, że pełnomocnik go kantuje i zwolnił wszystkich zatrudnionych.

Niby znalazłem się bez pracy, ale pozostała niezrealizowana umowa z firmą ZWUT. W ZWUTie pracował potężny komputer Honeywell. Ludzie z Artonu wmówili tym ze ZWUTu, że niezbędny jest im terminal zrobiony z zabawkowego komputera Dragon. Ktoś musiał to zrobić. Padło na mnie. Zaprojektowałem i wykonałem dwie płytki stronicowanej pamięci. Razem 128 kB. Włożyłem to do środka, napisałem jakiś driver i z biciem serca udałem się do ZWUTU, żeby sprawdzić, czy działa. W ZWUTie odetchnęli. Bez jakiejkolwiek próby zapakowali Dragona do pudełka i natychmiast zamknęli w szafie pancernej. Wszyscy byli zadowoleni. Ja dostałem kasę za pracę, a kontrakt został zrealizowany! W razie kontroli mogli się wykazać i o niegospodarności nie mogło być mowy.

Instagram