Trafiłem do małej celi ze Stefanem Amsterdamskim. Kożuch się przydał, bo szyba w oknie była wybita. Rano kołchoźnik zaczął do znudzenia powtarzać przemówienie Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego. Nie było nam do śmiechu. Jeszcze gorzej poczuliśmy się następnego dnia. Wyprowadzono nas z bloku dwójkami i w szpalerze atandy szliśmy w kierunku bramy. Nie było gdzie uciekać. Nie wiadomo co za bramą. Jeżeli Sybir – to pół biedy. Rzeczywistość okazała się na szczęście o wiele lepsza. Zaprowadzono nas do baraku zewnętrznego i upchnięto pod celami jak sardynki. Przez kilka dni siedziałem między innymi z Bronisławem Geremkiem. Potem jego i Stefana Amsterdamskiego wywieziono do Darłówka. Po dwóch tygodniach mojej mamie udało się dostać pierwsze widzenie. Przed każdym widzeniem mama organizowała trudne do zdobycia frykasy. Potem godzinami czekała pod więzienną bramą. Mamusiu, dziękuję.

Przydał się mój komputerowy wydruk. Czarna kalka posłużyła do produkcji kartek świątecznych. Motyw choinki z drutu kolczastego wymyślił Morel – Andrzej Reński. Ja z linoleum wyciąłem żyletką symbol wydawnictwa „Nowa”. Znalazła się puszka z białą farbą i produkcja kart ruszyła. W ramach protestu część uwięzionych ogłosiła głodówkę. Rozparcelowano nas. Trafiłem do baraku II. Ze mną przeszedł Morel i rozpoczęliśmy regularną produkcję znaczków. Część pomysłów była Andrzeja. Pieczątki z PCV robiłem ja. Raz poszedłem na rozmowę z ubecją. Wtedy jeszcze nie obowiązywał środowiskowy zakaz. Panowie poprosili mnie, żebym podpisał lojala. Udając idiotę – co zawsze wykonywałem perfekcyjnie – zapytałem po co mam podpisywać. Panowie cierpliwie mi tłumaczyli, że gdybym ponownie wstąpił na drogę nieprawości i knuł przeciwko władzy ludowej to wtedy wyciągną taki papier w sądzie i będę się miał z pyszna. Zapytałem jeszcze raz – to w takim razie po co mam podpisywać. Wreszcie dotarło do nich, że robię ich w balona i tym sposobem miałem święty spokój.

Życie w internacie płynęło jednostajnie. Wycinanie nowych pieczątek i odbijanie ich na kopertach. Żeby nie wyjść z wprawy napisałem crosassembler dla nowego procesora 8086. Raz trafiłem do kabaryny w bloku głównym. Dzięki temu spotkałem się na mszy między innymi z Andrzejem Gwiazdą i Henrykiem Wujcem. Na spacerniaku mogłem pogadać z Jackiem Kuroniem, który miał sąsiedni wybieg. Po powrocie do baraku dostałem inną celę. Był tam już Witek Chodakiewicz, Janek Dworak, Michał Hausner i Staszek Kujawa. Wkrótce ruszyła pełną parą nowa pieczątkowa manufaktura. Pieczątki, papier i flamastry chowaliśmy pod podłogą. Strażnicy chyba jednak znali naszą kryjówkę, bo czasami maskowanie wydawało mi się naruszone. Pewnie pieczątki uznali za niegroźne i nie likwidowali schowka.

Raz załapałem się na głodówkę. Zadeklarowałem tydzień i wytrzymałem bez problemów. Lepszy ode mnie był Maciek Kuroń. Głodował dwa tygodnie. Siedząc we dwóch wykorzystaliśmy czas na lekturę. Ja przeczytałem Nowy Testament i parę ksiąg Starego. Po tygodniu wróciłem do poprzedniej celi i najzwyczajniej w świecie zjadłem obiad. Żadnych sensacji. Sensacje za to przeżywałem miesiąc później. Koledzy zgromadzili się przy oknie na wieczornej głośnej modlitwie. Ja siedziałem na trzecim piętrze pryczy i segregowałem kartki z odbitymi pieczątkami. Ktoś zaglądał do celi przez judasza – to mu pomachałem. A ta paskuda – czyli klawisz wparował do środka i dawaj się rozglądać. Chyba myślał, że daję mu jakieś sekretne znaki. Szczęściem nie zauważył mojej bladości, nie wdrapał się na górną pryczę i dzięki temu mam jeden z 25 kompletów znaczków drugiego baraku.
  1. Autorem zdjęcia jest Jan Dworak. Właścicelem praw autorskich - Polska Agancja Fotografów FORUM
  2. Autorem zdjęcia jest Janusz Krzyżewski. Fotografia pochodzi ze zbiorów Archiwum Fotografii Ośrodka KARTA
zip  Album "My internowani" wydany przez SWS

Instagram