Moja edukacja została przerwana na początku drugiej klasy podstawówki. Ojciec dostał kontrakt w Afganistanie i ściągnął tam mnie i mamę. Po powrocie mamy posada w szkole na Bema była zajęta. Dostała pracę w nowej szkole 221 przy Ogrodowej 42/44. Oczywiście musiałem uczyć się tam, gdzie mama pracowała :-(.

Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Trafiła mi się naprawdę świetna wychowawczyni klasy 3C – pani Henryka Krzyżanowska. Bardzo serdecznie traktowała wszystkich swoich uczniów. Przez 5 lat nauki i wiele lat potem spotykaliśmy się u niej w domu z koleżankami i kolegami. Ostatnie spotkanie klasowe odbyło się chyba w 1997 roku, a telefonicznie rozmawiałem z panią Henryką w okolicach 2010 roku.

Indywidualności nauczycielskich było jeszcze parę. Pani Teresa Dudzińska od geografii (strasznie stara, w okolicach trzydziestki) była bardzo atrakcyjna. Nie wiem przy jakiej okazji, zapewne w lokalu gastronomicznym, poznała ówczesnego największego donżuana – Bohdana Łazukę. Tenże po wytrzeźwieniu musiał sobie przypomnieć piękną panią pedagog i zadzwonił do szkoły. Niestety, trafił na lekcję. Pani sekretarka była nieugięta i nie pobiegła szukać po klasach pani Teresy. Amant był jednak też nieugięty i kilka razy powtarzał – mówi Łazuka, jakby to było równoznaczne z posadą ministra albo pierwszego sekretarza PZPR.

Rysunku uczył mnie pan profesor Lubaszewski. Coś tam obiło mi się o uszy na temat jego preferencji i na imieninach mamy, przy innych nauczycielkach wypaliłem czyją to żoną jest pan profesor. Grono pedagogiczne zrobiło się czerwone i mało nie pękło powstrzymując śmiech. W XXI wieku na pewno bym wyleciał ze szkoły. Ale to były liberalne czasy realnego socjalizmu.

Byłem chuderlawy i słabowity, ale mimo to miejscowe żule omijały mnie z daleka. Chodziły przecież do tej samej szkoły i obawiały się srogiej zemsty mojej mamy na fotelu dentystycznym. A to były czasy, kiedy lekarz decydował którego dzieciaka wezwie na której lekcji. Nauczyciele co najwyżej mogli prosić, żeby nie na klasówce.

Bodajże w 6 klasie dokonałem największego w swoim życiu odkrycia. Było to na lekcji biologii. Była mowa o rozmnażaniu ptaszków i motylków. Samodzielnie wydedukowałem, że ludzie rozmnażają się tak samo. Kopara mi opadła i do końca dnia chodziłem dumny ze swego odkrycia.

Instagram